piątek, 11 lipca 2014

Fotorelacja: Co nam wyszło z eksperymentu?

Jakiś czas temu pisałam o tym, ze mam zamiar przeprowadzić szkółkowy eksperyment, polegający na zbudowaniu dzieciom stanowisk do pracy i daniu im wyboru co chcą robić. Pamiętacie?

Zrobiłam to na szkółce poświęconej Jozjaszowi. Zbudowałam małą świątynię, mur z samoprzylepnych karteczek, postawiłam tron, zrobiłam zwój i przygotowałam dla dzieci małe skarbonki, które mieli samodzielnie ozdobić:






Na samym początku odbyła się część wspólna: modlitwa i opowiadanie historii:



A potem dzieci zajmowały się tym czym same chciały. Oczywiście niemal wszyscy (prócz mojego synka...) przymierzali koronę i siadali na tronie:








Pomocnicy też skorzystali :)

Dużą popularnością cieszyły się skarbonki, do których wrzuciliśmy po skończonej pracy czekoladowe monety:




Ale największym fenomenem okazał się zwój z historią:








Dzieci również dokładnie obejrzały plakat przedstawiający świątynię, pobawiły się w naprawianie ściany z karteczek, a pod koniec szkółki większość schowała się pod stołem i rysowała :)

Jeśli jest eksperyment to muszą być i wnioski:
  • Przy zastosowaniu takie formy dzieci się nie nudzą. Wybierają to co ich interesuje i poświęcają temu tyle czasu ile same chcą. W każdej chwili mogą zmienić zajęcie, co sprzyja zachowaniu ich uwagi przez cały czas trwania zajęć.
  • Dzieci potrzebują, prócz usłyszenia historii w grupie, zaznajomić się z nią osobiście. Stąd zainteresowanie zwojem - cztero- i trzylatki studiowały go przez kilkanaście minut! I nie była to tylko zasługa formy, choć forma też była ważna, bo wzbudziła ich ciekawość.
  • Dzieci potrzebują też miejsca, żeby uciec. Nie każde dziecko jest istotą społeczną, niektóre czasem potrzebują się schować i pobyć same, oderwać się na chwile od grupy rówieśników. Dlatego Mała Świątynia pod stołem była dobrym pomysłem - tam dziecko introwertyczne mogło się wyciszyć i odpocząć od innych ludzi.
  • Jeśli przeprowadza się szkółkę w formie wolnych stanowisk potrzeba pomocników. Osób dorosłych (lub starszych, nam pomagała dziewczynka dwunastoletnia) musi być conajmniej tyle, żeby jedna osoba przypadała na dwa stanowiska, przy czym żadna z osób odpowiedzialnych za prezentowanie stanowiska dzieciom nie może zajmować się robieniem zdjęć lub opieką nad młodszymi dziećmi. My stanowisk mieliśmy 6 i było nas troje - niby wszystko dobrze, ale mój mąż głównie miał za zadanie robić zdjęcia i zajmować się naszą młodszą córeczką, przez co chwilami nie wyrabialiśmy i dzieci musiały czekać na pomoc lub instrukcje. W związku z tym taka forma nadawać się będzie raczej na większe imprezy, kiedy jest dużo dzieci i jednocześnie dużo pomocników. Myślę, że dobrze sprawdzi się podczas na przykład plenerowej ewangelizacji, co mam nadzieję już wkrótce sprawdzić :)
_____________________

Rok szkolny w Wielkiej Brytanii się kończy, przez co czeka nas teraz przerwa wakacyjna również na szkółce. Ale nie spoczywamy na laurach! Przed nami ewangelizacja, na nabożeństwach odbywać się będą zajęcia zastępcze, za które odpowiadać będą rodzice, a na blogu prócz artykułów ze znanych Wam już kategorii (w których nadal zamierzam Was inspirować!), pojawią się nowe :) Między innymi seria wywiadów z ludźmi związanymi ze służbą wśród dzieci, bo chciałabym zaprezentować też inny punkt widzenia, nie tylko mój. Zaplanowałam jeden wywiad na miesiąc, pierwszy już we wtorek, więc wypatrujcie nowych postów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Powiedz mi, co o tym myślisz :)