czwartek, 28 września 2017

Czas na refleksję



Dawno nic tu nie pisałam. To dlatego, ze staram się rozkręcić kanał Małego Kościoła na YouTube. Chciałabym, żeby filmy pojawiały się raz w tygodniu, ale wiadomo - raz jest lepiej, a raz gorzej. Dniem filmowym ogłosiłam czwartek. Tyle,że dziś jest czwartek, a filmu jakoś nie ma... Jestem za to tutaj. To nie to, że blog stał się teraz niekochanym dzieckiem - jest tu mnóstwo treści, do których możecie wracać. Czasem też pojawią się nowe posty. I dziś właśnie pisze do Was, zamiast mówić.

Jest to bezpośrednio związane z tym dlaczego nie ma dziś filmu, chociaż jest czwartek. Film miał być - i to ambitny, dlatego cały czas nad nim pracuje. Zaczęłam od przetłumaczenia lekcji z książki Jerome W. Barrymana - podręcznika do Godly Play. Tak jak mówiłam w jednym filmie, Godly Play wymaga ode mnie większej ilości pracy i zaangażowania. Dopiero zaczynam poruszać się po tym gruncie i wszystkiego się uczę. Uczę się też tłumaczenia i niestety idzie mi to wolniej niż przewidywałam. No i zaczynając przeliczyłam się z objętością jednej lekcji...

Nie mniej jednak, Godly Play fascynuje mnie coraz bardziej. Głownie ze względu tego wspomnianego w tytule czasu na refleksje. I mogłoby się wydawać, że tłumaczenie tekstu jest pracą dość mechaniczną - czytasz zdanie, określasz jego sens, starasz się jak najwierniej przełożyć je na inny język. Ale fascynujące jest to, że tekst który przekładam zaczyna sam we mnie pracować. Te zdanie to nie tylko historia, którą staram się opowiedzieć - to prawda, która zaczyna zapuszczać we mnie korzenie. Kiedy czytam i tłumaczę to, na jakie okresy dzieli się rok liturgiczny (bo taką lekcję aktualnie tłumaczę), zaczynam zastanawiać się nad wydarzeniami, które doprowadziły do tego podziału.

Tajemnica Bożego Narodzenia.
Tajemnica Wielkanocy - większa i ważniejsza.
Tajemnica Pięćdziesiątnicy.

Trzy wspaniałe dni, opisane w taki sposób, ze czuje się ich nieprzeciętność. Pełna powtórzeń, prosta opowieść, podkreślona nieskomplikowanymi gestami, która właśnie dzięki tej prostocie trafia centralnie w środek serca. Spokojne tempo tekstu, którego po prostu nie da się czytać szybko i niedbale, wymusza nawet na kimś kto normalnie połyka treść całymi akapitami, żeby zatrzymał się i zastanowił. Zupełnie nie dziwię, że te historie - prosto z Biblii i w opracowaniu Barrymana nazywa się czasem opowieściami dla duszy.

Jestem wdzięczna Bogu, za możliwość pracy z tymi materiałami. Jestem wdzięczna, że spotkałam je na mojej drodze. Wierzę, że jest to coś co jest ważne i potrzebne. Zrobię ile w mojej mocy, by pokazać je innym.