wtorek, 15 lipca 2014

Kilka pytań do: Grzegorza Skrobarczyka

Tak jak obiecywałam - dziś po raz pierwszy chcę Wam przedstawić kogoś, kogo pasją są dzieci, rodziny i służba Bogu związana z nimi. Mam nadzieję, że Was to zainspiruje!

Greg Skrobarczyk to lider organizacji King's Kids Polska, która zajmuje się działalnością misyjną wśród dzieci i rodzin. Organizują spotkania dla dzieci, warsztaty kreatywnego uwielbienia dla rodzin, rodzinne wyjazdy misyjne (byli już w między innymi w Berlinie, a teraz odwiedzają Sycylię!), a także wiele innych ciekawych rzeczy. Zapraszam na ich stronę (link powyżej), a także na fanpage na facebooku.

Greg zgodził się odpowiedzieć mi na kilka pytań związanych z służbą wśród dzieci:

Jak i dlaczego zaczęła się Twoja praca wśród dzieci w kościele? Jak długo to robisz?

Miałem wtedy 11 lat i podczas wizyty gości ze Szwecji na dużej ewangelizacji w Katowicach pomagałem grać i prowadzić zajęcia. Pewna młoda kobieta, która prowadziła wtedy zajęcia dla dziec,i po zakończonych zajęciach podeszła do mnie i wypowiedziała proroctwo, że Pan Bóg będzie mnie używał wśród dzieci. Wtedy w ogóle nie myślałem o tym. Bardziej chciałem się pokazać z umiejętnościami aniżeli skupiać się na proroctwie. Bylem dzieciakiem więc nie rozumiałem różnych rzeczy ale to słowo powracało do mnie w snach i myślach. Ktoś zasiał więc Bożą wizję we mnie. 
Wielką rolę odegrali też moi rodzice , to oni zaufali Panu Bogu i wysłali mnie w nieznane: jako 15 latka do Niemiec, Albanii , Rumunii. Bez umiejętności posługiwania się językiem obcym. Tam też byli ludzie którzy zainwestowali w moje życie i do tej pory inwestują. Misje zmieniły moje życie na zawsze.

Co jest najważniejsze w pracy z dziećmi?

Miłość i pasja do pracy. I bycie szczerym.

Jakie cechy powinien mieć dobry nauczyciel szkółki niedzielnej?

Przede wszystkim musi to być Boży Człowiek świadomy swego celu i tożsamości w Chrystusie. Pełen pasji, kochający dzieci, nie bojący się konfrontacji i przyznający się do swoich błędów.

Jaka jest Twoja ulubiona forma pracy z dziećmi?

Kreatywna forma słuchania głosu Bożego i bycie mu posłusznym.

Czy możesz nam ją przybliżyć?

Siadamy z dziećmi i rozmawiamy o tym co wydarzyło się w zeszłym tygodniu za pomocą 6 przedmiotów (muszla, klocek, kwiat, kamień,pompon, owoc) 
Przez pokazanie rzeczy o które możemy się modlić, które wydarzyły się w minionym tygodniu i przechodzenie przez 5 kroków (pojednanie, wdzięczność, wypełnienie, wyciszenie, gotowość) chcemy przynieść Bogu radość do Jego serca. Kiedy jesteśmy w Jego obecności - pojednani i najpierw przyniesiemy Jemu radość to On sam będzie nam w wyciszeniu pokazywał co powinniśmy zrobić).
Wtedy idziemy z Bożym głosem - albo na zewnątrz albo robimy coś na miejscu - np. pisaliśmy kartki i zbieraliśmy pieniążki dla ofiar które straciły swoich najbliższych w tragedii zawalonego budynku w Bangladeszu - odpowiedź była niesamowita.


Dlaczego Twoim zdaniem ważna jest ewangelizacja dzieci?

80% nawróconych chrześcijan podjęło decyzję w wieku od 4 do 14 lat. Kiedy dzieci podejmują decyzję pójścia za Jezusem i jest więcej niż pewne, że naprawdę za nim pójdą (statystyki).

Czy masz jakąś taką lekcję biblijną, która przeprowadzasz z większym entuzjazmem? Jak ona wygląda, krok po kroku?

Mam ich wiele. Głownie zajęcia rodzinne (filmik z takich zajęć do zobaczenia tutaj), a poza tym słuchanie głosu Bożego, temat mocnych fundamentów w życiu, misja, wstawiennictwo...

Dziękuję!

poniedziałek, 14 lipca 2014

Pomysł na: Przeżywanie historii razem z dziećmi

O tym, że "zwykłe" opowiadanie historii jest nudne, pisałam już niejednokrotnie :) Staram się podsyłać Wam pomysły, jak można to zrobić inaczej: pisałam już o budowaniu świata przedstawionego z elementów. Dziś chciałabym zająć się odgrywaniem historii razem z dziećmi.

Odgrywanie historii nie ma nic wspólnego z przedstawieniem/dramą/teatrzykiem. Chodzi tu raczej o to, żeby dziecko mogło przeżywać to samo (oczywiście na mniejszą skalę...) co przeżywali bohaterowie historii. Dziecko nie jest aktorem, ale odwiedza miejsca (stworzone za pomocą symbolicznej scenografii) i wykonuje te czynności, które występują w opowieści. To wzbudza w dziecku emocje, historia jest dynamiczna, a dziecko podekscytowane, a to z kolei sprzyja zapamiętaniu.

Dobrymi historiami na takie zajęcia będą "opowieści drogi". Wszędzie tam gdzie bohaterowie wędrują i mają do spełnienia jakieś zadania więc na przykład:

- Abraham,
- Jakub,
- Józef (patriarcha)
- Mojżesz (wyjście z Egiptu),
- Eliasz,
- Jonasz,
- Jezus (np. wjazd do Jerozolimy i wydarzenia w świątyni, ale tu raczej wcielamy się w ludzi go witających)
- Paweł.

Wczoraj wykorzystałam tę metodę przy szkółce o Jonaszu. Jonasz w ogóle jest moim ulubionym bohaterem i bardzo lubię opowiadać o nim dzieciom. Historia ta ma wiele zastosowań: można wyciągnąć z niej prawdę o posłuszeństwu Bogu, o tym, że Bóg jest wszędzie i zawsze nas słyszy, że jest łaskawy i zawsze przebacza winy, których żałujemy, można odnieść tę historię do zmartwychwstania Pana Jezusa (Jonasz był w brzuchu ryby trzy dni, to prawie tak jakby umarł) lub tak jak ja zrobiłam: historią o Jonaszu zainspirowałam dzieci do modlitwy o nasze miasto - Londyn.

Przygotowanie

Samo przygotowanie do opowiadania historii metodą odgrywania jest dość proste: nie potrzebujemy obrazków, skomplikowanych pomocy, ani nic trudno dostępnego. Potrzebujemy sprzętów dostępnych na codzień i trochę wyobraźni.

W sali, w której odbywają się zajęcia należy ustawić kilka stacji. W przypadku Jonasza będą to:
- dom Jonasza (na przykład kontur z taśmy malarskiej przyklejony na ścianie) - opcjonalnie,
- statek (skrzynia, kanapa, wielki karton. W wersji luksusowej maszt z kija od miotły i żagiel z ręcznika),
- wielka ryba (stół przykryty ciemną narzutą),
- Niniwa (zbudowana z klocków lub namalowany duży plakat przedstawiający miasto) - opcjonalnie.
Najważniejszymi punktami są oczywiście statek i ryba, choć wczoraj dzieci były niepocieszone, że nie zbudowałam miasta...

Jak opowiadać?

Dynamicznie! To podstawowa cecha tej metody. Podczas opowiadania dzieci cały czas się przemieszczają i wykonują to co robił Jonasz.

Zaczynamy w domu. Dzieci nasłuchują tak jak Jonasz głosu Boga. Potem udają, że się przestraszyły iwreszcie razem wędrujecie na statek.
Na statku Jonasz (i dzieci) zasypia, a dookoła trwa burza. Fale będzie udawać niebieska chustka, którą opowiadający macha "zalewając" statek. Później dzieci zostają tak jak Jonasz wyrzucone za burtę - na podłogę, gdzie udają pływanie, a opowiadający otwiera pysk wielkiej ryby, czyli odsłania jedną część narzuty przykrywającej stół, a dzieci wpływają do środka.
W brzuchu ryby jest ciemno i śmierdzi rybami. Ciemność załatwia nam narzuta, żeby śmierdziało dajemy dzieciom do powąchania rybę - na przykład przynosimy puszkę tuńczyka (lepiej przełożyć do pudełeczka, żeby nikt się nie skaleczył).
Po modlitwie Jonasza ryba nas wypluwa, czyli wychodzimy na zewnątrz i maszerujemy (w kółko, żeby było trochę dłużej) aż do Niniwy, gdzie ogłaszamy Boże Słowo. Mówimy dzieciom co zrobili mieszkańcy Niniwy i na tym historię możemy zakończyć.
Jeśli chcemy opowiedzieć jeszcze co stało się dalej (proponuję to raczej zostawić dla trochę starszych dzieci, nie dla trzylatków, bo może być za dużo. Tak od pięciu wzwyż.) musimy uszykować jeszcze liść - na przykład papierowy (to krzew rycynusowy) i robaka (oczywiście nie żywego, sztucznego), ewentualnie szałas dla Jonasza. No i postępujemy dokładnie tak jak wcześniej: budujemy z Jonaszem szałas, wyrasta krzew, potem jak Jonasz idzie spać robak krzew podgryza i roślina usycha.*

Jeśli chcecie tak jak ja wykorzystać tę historię do modlitwy o miasto, w którym mieszkacie proponuję przynieść na zajęcia jeszcze mapę/plan miasta i jakieś pocztówki lub zdjęcia przedstawiające miejsca w waszym mieście. Mapę rozłóżcie na podłodze i poukładajcie pocztówki w odpowiednich miejscach. Pokaż też dzieciom gdzie znajduje się wasz kościół i gdzie mieszkają jeśli ty wiesz lub oni wiedzą. Potem połóżcie wszyscy ręce na mapie i pomódlcie się. W przypadku młodszych dzieci dobrze sprawdza się jeśli modli się prowadzący a dzieci powtarzają. Pamiętajmy tylko, że ta modlitwa musi być prosta, żeby dzieci ją zrozumiały.

Jeśli zechcesz wykorzystać mój scenariusz pamiętaj, że potrzebne jest jeszcze coś co dzieci zabierają do domu, jakaś praca plastyczna. Oto moje propozycje:


Źródło

Źródło 
Przy ostatniej pracy oczywiście zamiast monety wsadzamy Jonasza :)

Mam nadzieję, że te informacje się Wam przydadzą, mimo, że zaczęły się już wakacje. Ale może macie swoje foldery z pomysłami? Zawsze możecie to tam wrzucić!
______________________

*Wersja z krzewem i robakiem daje nam więcej możliwości później - możemy opowiedzieć dzieciom, że Bóg może użyć każdego, nawet małego robaka. Możemy nauczyć ich piosenki o małym żuczku/małych wróbelkach. Wreszcie - możemy przynieść na szkółkę żelkowe robaki i poczęstować dzieci.

piątek, 11 lipca 2014

Fotorelacja: Co nam wyszło z eksperymentu?

Jakiś czas temu pisałam o tym, ze mam zamiar przeprowadzić szkółkowy eksperyment, polegający na zbudowaniu dzieciom stanowisk do pracy i daniu im wyboru co chcą robić. Pamiętacie?

Zrobiłam to na szkółce poświęconej Jozjaszowi. Zbudowałam małą świątynię, mur z samoprzylepnych karteczek, postawiłam tron, zrobiłam zwój i przygotowałam dla dzieci małe skarbonki, które mieli samodzielnie ozdobić:






Na samym początku odbyła się część wspólna: modlitwa i opowiadanie historii:



A potem dzieci zajmowały się tym czym same chciały. Oczywiście niemal wszyscy (prócz mojego synka...) przymierzali koronę i siadali na tronie:








Pomocnicy też skorzystali :)

Dużą popularnością cieszyły się skarbonki, do których wrzuciliśmy po skończonej pracy czekoladowe monety:




Ale największym fenomenem okazał się zwój z historią:








Dzieci również dokładnie obejrzały plakat przedstawiający świątynię, pobawiły się w naprawianie ściany z karteczek, a pod koniec szkółki większość schowała się pod stołem i rysowała :)

Jeśli jest eksperyment to muszą być i wnioski:
  • Przy zastosowaniu takie formy dzieci się nie nudzą. Wybierają to co ich interesuje i poświęcają temu tyle czasu ile same chcą. W każdej chwili mogą zmienić zajęcie, co sprzyja zachowaniu ich uwagi przez cały czas trwania zajęć.
  • Dzieci potrzebują, prócz usłyszenia historii w grupie, zaznajomić się z nią osobiście. Stąd zainteresowanie zwojem - cztero- i trzylatki studiowały go przez kilkanaście minut! I nie była to tylko zasługa formy, choć forma też była ważna, bo wzbudziła ich ciekawość.
  • Dzieci potrzebują też miejsca, żeby uciec. Nie każde dziecko jest istotą społeczną, niektóre czasem potrzebują się schować i pobyć same, oderwać się na chwile od grupy rówieśników. Dlatego Mała Świątynia pod stołem była dobrym pomysłem - tam dziecko introwertyczne mogło się wyciszyć i odpocząć od innych ludzi.
  • Jeśli przeprowadza się szkółkę w formie wolnych stanowisk potrzeba pomocników. Osób dorosłych (lub starszych, nam pomagała dziewczynka dwunastoletnia) musi być conajmniej tyle, żeby jedna osoba przypadała na dwa stanowiska, przy czym żadna z osób odpowiedzialnych za prezentowanie stanowiska dzieciom nie może zajmować się robieniem zdjęć lub opieką nad młodszymi dziećmi. My stanowisk mieliśmy 6 i było nas troje - niby wszystko dobrze, ale mój mąż głównie miał za zadanie robić zdjęcia i zajmować się naszą młodszą córeczką, przez co chwilami nie wyrabialiśmy i dzieci musiały czekać na pomoc lub instrukcje. W związku z tym taka forma nadawać się będzie raczej na większe imprezy, kiedy jest dużo dzieci i jednocześnie dużo pomocników. Myślę, że dobrze sprawdzi się podczas na przykład plenerowej ewangelizacji, co mam nadzieję już wkrótce sprawdzić :)
_____________________

Rok szkolny w Wielkiej Brytanii się kończy, przez co czeka nas teraz przerwa wakacyjna również na szkółce. Ale nie spoczywamy na laurach! Przed nami ewangelizacja, na nabożeństwach odbywać się będą zajęcia zastępcze, za które odpowiadać będą rodzice, a na blogu prócz artykułów ze znanych Wam już kategorii (w których nadal zamierzam Was inspirować!), pojawią się nowe :) Między innymi seria wywiadów z ludźmi związanymi ze służbą wśród dzieci, bo chciałabym zaprezentować też inny punkt widzenia, nie tylko mój. Zaplanowałam jeden wywiad na miesiąc, pierwszy już we wtorek, więc wypatrujcie nowych postów!

czwartek, 3 lipca 2014

Za wszystko dziękujcie.

Ku zbudowaniu:

Ja: Wojtuś, chodź się kąpać.
Wojtuś: Dziunkuję.

Wojtuś: Co kupiłaś? Kupiłaś gofry?
Ja: Tak, kupiłam.
Wojtuś: Dziunkuję.

Ja: Wojtuś, wyrzuć papierek.
Wojtuś: Dobrze, dziunkuję.

Wojtuś: Kocham ciebie.
Ja: Ja ciebie też kocham, synku.
Wojtuś: Dziunkuję.

Wojtuś: Ja usiąść tam?
Ja: No, siadaj.
Wojtuś: Dziunkuję.

I tym podobne, i tak dalej... Pamiętacie? Mamy stać się jak dzieci.