poniedziałek, 9 czerwca 2014

Porozmawiajmy: Jak zacząć?

Powszechnie uważa się, że nauczycielami szkółek niedzielnych powinni być ci, którzy na codzień też uczą w szkole...

Być może ma to swoje plusy - ktoś taki ma przygotowanie pedagogiczne, zna sposoby efektywnego uczenia, wie jak wspomagać zapamiętywanie i tak dalej. Ale czy na pewno? Być może - biorąc pod uwagę to jak wygląda polskie szkolnictwo powinno być właśnie odwrotnie? Żeby nie robić ze szkółki drugiej szkoły? Ludzie, którzy przebywają z dziećmi codziennie, próbując ich czegoś nauczyć mają prawo odpocząć w niedzielę - Pan Bóg po stworzeniu świata odpoczywał. Niedziele nie mogą być dla nich kolejnym dniem pracy. Jeśli chcą uczyć również na szkółce - świetnie. Ale jeśli nie chcą - nie należy ich do tego namawiać. Bo z przymusu nie będzie efektu.

Na drugim biegunie są ci, którzy na codzień nie mają z dziećmi nic wspólnego. Nie są nauczycielami, opiekunkami, może nawet nie mają własnych dzieci. Czy to ich dyskwalifikuje? Oczywiście, ze nie! Bo najważniejsze jest to czy chcą.

Zacząć jest czasem ciężko. Nie wiadomo z czym to się je i jak się do tego jedzenia zabrać. Ale jeżeli ktoś chce to mu się uda!

Po pierwsze: przemyśl i przemódl.

Najważniejsza jest pewność. Musisz wiedzieć, czy tego chcesz i czy Bóg chce tego dla ciebie. Jeśli wpadłeś na to, bo po prostu lubisz dzieci - módl się i pytaj Boga, czy On też widzi cię w tym miejscu. Jeśli dostałeś słowo/proroctwo/masz przeczucie - daj sobie czas: żeby to przemyśleć, oswoić się z tym. Nic na siłę. Bo to jest tak, że jak się wejdzie służbę wśród dzieci to albo zostaje się na całe życie, albo rezygnuje się po kilku miesiącach i nigdy już nie wraca. Rezygnują ci, którzy nie byli pewni. Jeśli to na pewno twoje miejsce - wsiąkniesz na stałe (albo na dłuższy okres czasu, wiadomo, życie się może zmienić, powołanie też) i będzie ci to przynosić szczęście.

Po drugie - znajdź mentora.

Ktoś musi cię wprowadzić. Potrzymać za rękę, wytłumaczyć, nauczyć. Znajdź kogoś takiego, o kim myślisz, że jest dobry w tym co robi i zwróć się bezpośrednio do niego. Oczywiście, szkolenia są przydatne i dają bardzo dużo, ale jeszcze więcej daje nauka mistrz-uczeń. Mentor wprowadzi cię krok po kroku. Najpierw będziesz się przyglądać jak on to robi, potem, zadanie po zadaniu, będziesz wprowadzać w życie jego metody, wreszcie, pod jego kierunkiem opracujesz własne i na koniec być może go przerośniesz :)

Po trzecie - nie śpiesz się!

To nie są wyścigi. Nie trzeba umieć wszystkiego szybko i po dwóch miesiącach nauki już przeprowadzać własne szkółki. Mój proces nauki - "szkolenia nauczycielskiego" - trwał dwa lata - tyle minęło odkąd zaczęłam pomagać aż do pierwszej samodzielnie przeprowadzonej szkółki. Ale - należy zauważyć, że do roli nauczyciela przeszłam bezpośrednio od roli ucznia. Przez pewien czas nawet w czasie pierwszej połowy nabożeństwa byłam na zajęciach dla nastolatków, a podczas drugiej - pomagałam na szkółce dla młodszych dzieci. Więc w zasadzie moje przygotowanie do roli nauczyciela zaczęło się w momencie, kiedy pierwszy raz, jako małe dziecko poszłam na szkółkę! Do dziś stosuję metody, które zapamiętałam nie z czasu pomagania, ale z lat, kiedy sama byłam dzieckiem. Nauka to proces - dla każdego inny i zajmujący inny okres czasu. Daj sobie ten czas.

Bycie nauczycielem szkółki niedzielnej to wyzwanie. Ale wyzwanie dające dużą satysfakcję. Wyzwanie, które warto podjąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Powiedz mi, co o tym myślisz :)