czwartek, 23 marca 2017

Porozmawiajmy: Po co komu rok liturgiczny?

Przyszła dziś do mnie - pocztą - książka. O Godly Play. Ponieważ po warsztatach, o których już wspominałam, do nadal trwam w zachwycie nad tą metodą, postanowiłam się dokształcić. Na pierwszy ogień, cokolwiek dziwnie, ale zgodnie z poleceniem prowadzącego warsztaty, poszła druga część ośmioczęściowego przewodnika autorstwa Jeroma W. Berrymana.

Źródło

No i czytam sobie. Przeczytałam wprowadzenie, przeczytałam czym ma się zajmować osoba opowiadająca historię i pomocnik, przeczytałam jak powinna wyglądać idealna sala, przeczytałam jakie części składają się na całość zajęć, doszłam do pierwszej lekcji...

I pomyślałam sobie: Zaraz, zaraz. Jestem zielonoświątkowcem. Obce mi są kolorystyczne oznaczenia poszczególnych niedziel w roku. Czy naprawdę aż takie znaczenie ma rok liturgiczny, żeby o tym miała być pierwsza lekcja? Przecież Godly Play miało się różnić od Katechezy Dobrego Pasterza. Ja nie chcę uczyć dzieci o meblach i kolorach, tylko o Bogu!

Ale przeczytałam. W trakcie czytania fabuła wciągnęła mnie tak bardzo, że nie mogłam się doczekać co będzie dalej.

Dlaczego?

Dlaczego wciągnęły mnie aż tak te kolorki?

Może zacznę od tego, że... Żyjemy w cyklach. I nie, nie tylko kobiety. Wszyscy, absolutnie wszyscy, od urodzenia aż do śmierci. Jest cykl tygodniowy, kiedy w pewne dni chodzimy do pracy/szkoły/przedszkola, zależnie od wieku, a w pewne dni odpoczywamy i chodzimy do kościoła. Jest cykl miesięczny, który dotyka w zasadzie bardziej tę część społeczeństwa, która w takim trybie dostaje wynagrodzenie za swoją pracę. I wreszcie jest cykl roczny, cykl pór roku, roku szkolnego dla uczących się i świąt, niezależnie od przynależności religijnych.

Kościoły, zależnie od denominacji, albo swój roczny cykl celebrują, albo zaniedbują. I o ile nie mam nic wspólnego z kościelnymi kolorami, bo w zasadzie w życiu nie należałam do żadnego kościoła który by ich używał i pierwszy raz w ogóle odkryłam, że coś takiego w ogóle istnieje jak byłam już całkiem dorosła, to nie uważam również, że totalne zaniedbanie w tej kwestii jest dobre.

Jest złe. Bo o ile nie da się przeoczyć zbliżającego się Bożego Narodzenia czy Wielkanocy, to już spotkałam się z zapominaniem w kościołach, że właśnie są Zielone Świątki. Albo prowadzący nabożeństwo w popłochu odkrywał, że jest Niedziela Palmowa, tylko dlatego, że dzieci ze szkółki wracały z papierowymi liśćmi palmowymi. A jak już jesteśmy przy Bożym Narodzeniu to może warto byłoby wykorzystać czas zwany w tradycyjnych kościołach Adwentem na przygotowanie się duchowe do Świąt, zamiast narzekania, że teraz to się tak wszystko skomercjalizowało, że święta zaczynają się w listopadzie...

Nie przekreślajmy Kościelnego Koła Roku, jak nazwał to Berryman, tylko dlatego, że jesteśmy teraz charyzmatyczni. Weźmy dla siebie to co dobre. Celebrujmy, przeżywajmy, zastanawiajmy się nad wydarzeniami z życia Jezusa. I uczmy tego nasze dzieci, pamiętając, że im łatwiej będzie zapamiętać to, co zostanie im podane w ciekawy sposób, przedstawione wizualnie, a nie tylko zakomunikowane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Powiedz mi, co o tym myślisz :)