sobota, 11 marca 2017

Porozmawiajmy: Opowieści dla duszy

Uczestniczyłam dziś w warsztatach dotyczących Godly Play.

Źródło
Godly Play to protestancka odmiana Katechezy Dobrego Pasterza, czyli edukacji biblijnej opartej na metodzie Marii Montessori i jej następczyń, z powodzeniem praktykowana zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Stanach Zjednoczonych.

Poszłam tam z ciekawości - moją pasją jest poznawanie różnych metod docierania z Ewangelią do dzieci, dlatego nie mogłam nie iść, skoro tylko nadarzyła się okazja. W zasadzie myślę, że gdyby nie istniała protestancka wersja, a tylko miałabym okazję uczestniczyć w warsztatach Katechezy Dobrego Pasterza, to poszłabym na nie mimo, że jestem zielonoświątkowcem w zasadzie od urodzenia i z Kościołem Katolickim miałam w swoim życiu do czynienia tyle co nic. Choćby po to, żeby potem przerobić to "na nasze". Na szczęście już ktoś przerobił, a ludzie podobni do mnie mogą z tego korzystać.

Zajęcia Godly Play, które prowadzący nazywał też "opowieściami dla duszy" (mówi tak o nich, kiedy prowadzi zajęcia z dorosłymi, bo słowo play - zabawa - nie bardzo pasuje), można streścić w pięciu punktach.

  1. Przywitanie i utworzenie koła
  2. Opowieść (ilustrowana bardzo prostymi pomocami, takimi jak drewniane klocki, sznurek, drewniane ludziki bez twarzy, kamienie)
  3. Rozmowa (opiera się na czterech pytaniach: co ci się najbardziej podobało? Co było twoim zdaniem najważniejsze? gdzie widzisz siebie w tej opowieści? Czy moglibyśmy pominąć cokolwiek, żeby historia nie straciła sensu?)
  4. Zajęcia, pomagające skupić się na opowieści (samodzielne! Dzieci dostają do dyspozycji materiały i mają za zadanie zrobić cokolwiek, co tylko chcą, co pomoże im zapamiętać usłyszaną historię. Nikt nie pyta ich dlaczego akurat to zrobiły ani co to dla nich znaczy)
  5. Poczęstunek (pozwala skupić uwagę dzieci z powrotem na prowadzącym i zakończyć zajęcia modlitwą)

Poszłam na te warsztaty i się zachwyciłam. Pomyślałam sobie: to jest to! Tego właśnie brakuje współczesnym kościołom charyzmatycznym, szczególnie na zajęciach dla dzieci.

Jak to? Czegoś brakuje? Niemożliwe! Mamy historie biblijne, mamy zajęcia plastyczne, mamy piosenki i zabawy tematyczne, które pomagają zapamiętać historię. Mamy kościoły dziecięce, w których dzieci z serca uwielbiają Boga i są chrzczone Duchem Świętym. Uczymy dzieci modlić się, przekazujemy podstawy wiary, opowiadamy o najważniejszej na świecie książce, którą niewątpliwie jest Biblia. Mamy wszystko!

Ale czy na pewno? Czy pytamy dzieci co im się podobało? Co ich zdaniem jest najważniejsze? Gdzie widzą siebie? Czy to wszystko w ogóle jest potrzebne?

Czy dajemy dzieciom czas na refleksję? Na przemyślenie i utrwalenie prawdy, którą samo odkryło w historii? Czy w ogóle pozwalamy im odkrywać cokolwiek samodzielnie w tej historii, czy raczej podajemy im centralną prawdę na tacy, bo tak jest i już? Czy nie zachowujemy się trochę jak władza Kościoła, kiedy w czasach inkwizycji paliła na stosach za czytanie Biblii? W którym momencie kończy się przewodnictwo a zaczyna agitacja?

Mam szczerą nadzieję, że my, nauczyciela i my, rodzice, nie zaszliśmy jeszcze tak daleko. Mam szczerą nadzieję, że ja jeszcze tak daleko nie zaszłam. Mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno by pozwolić dzieciom myśleć.

Pozwólmy dzieciom myśleć. Po to mają mózgi.

A jeśli jesteście zainteresowani metodą Godly Play - dajcie znać, to chętnie napiszę więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Powiedz mi, co o tym myślisz :)